Najnowsza gra gliwickiego studia The Farm 51 niemal od samego porządku chce pokazać, że jest dla weteranów branży nowym otwarciem. Po wycieczce w odmęty kampowego piekła z NecroVision i nieudanej
Najnowsza gra gliwickiego studia The Farm 51 niemal od samego porządku chce pokazać, że jest dla weteranów branży nowym otwarciem. Po wycieczce w odmęty kampowego piekła z NecroVision i nieudanej wyprawie śladami Indiany Jonesa, "Get Even" ma większe ambicje: chce bezustannie wodzić gracza za nos, by w finale zafundować mu przewrotkę rodem z filmów M. Nighta Shyamalana. Szkoda, że - podobnie jak w większości filmów twórcy "Szóstego zmysłu" - by doczekać końca, trzeba z mniejszym lub większym bólem przetrwać pozostałą część produkcji…
The Farm 51
"Get Even", choć nominalnie jest symulatorem chodzenia, w rzeczywistości oferuje więcej niż większość tytułów w tym gatunku. Nasz bohater nie jest tylko biernym uczestnikiem zdarzeń, który, eksplorując przestrzeń, odkrywa kolejne elementy historii. Czytanie dokumentów, wypisów lekarskich i notatek oczywiście oczywiście się odbywa, ale sporo miejsca zajmuje odkrywanie tajemnic za pomocą aplikacji na smartfona - podczerwień ukazująca niewidoczne gołym okiem plamy krwi, swoisty noktowizor czy skaner pozwalający na analizowanie poszlak. Bardzo szczątkowe elementy skradanki i shootera, a także przestrzenne puzzle dopełniają mechaniki gry. Żaden z tych elementów nie jest ani rewolucyjny, ani nie stanowi większego wyzwania dla gracza, ale wszystkie razem składają się na zróżnicowane działania w całości podporządkowane interaktywnemu opowiadaniu historii. To dobre wyjście dla studia o małym budżecie, którego twórcy świadomi są faktu, że żadna z tych mechanik nie dźwignie gry w pojedynkę - są płytkie i jedynie solidnie wykonane, ale biorąc pod uwagę, że ich głównym celem jest angażowanie w fabułę, nie przeszkadza zbytnio fakt, że AI naszych przeciwników jest -delikatnie mówiąc - szczątkowe, a do zagadek nie trzeba angażować dużo szarych komórek. Dość umownie powiązane wątki także zgrabnie łączą się z narracją, w końcu cała nasza aktywność to odkrywanie za pomocą urządzenia przypominającego hełm VR tajemnic z przeszłości - zwyczajne czynności mieszają się tu z drogą przez ucieleśnione majaki i alternatywne zdarzenia, naśladując działanie umysłu, który, próbując sobie coś przypomnieć, ciągle błądzi, myli się, a gdy napotyka coś pełnego luk - zaczyna konfabulować.
The Farm 51
Któryś z anglojęzycznych recenzentów dostrzegł entuzjastycznie, że "Get Even" jest jak zaginiony odcinek serialu "Black Mirror". Odniesienia do niedalekiej przyszłości i filozoficzne rozważania o wpływie nowych technologii na kondycję człowieka zostały tu faktycznie dość zgrabnie upakowane w opowieść o jednocześnie sensacyjnym i osobistym charakterze. Nasz bohater - Cole Black - staje się nieoczekiwanie królikiem doświadczalnym w nieprzyjemnym eksperymencie, mającym na celu analizę jego wspomnień prowadzącą do rozwiązania zagadki. Inaczej niż w klasycznym kryminale przez większość czasu właściwie nie wiemy, do czego te poszukiwania prowadzą, kto jest zleceniodawcą i czy sami ostatecznie nie zostaniemy oskarżeni o współudział. "Get Even" to niestety jedna z tych gier, która zachwyca bardziej na poziomie konceptu niż samego grania. W odróżnieniu od epizodów wspomnianego serialu dzieło Farm 51 ma poważny problem z pacingiem i utrzymaniem uwagi odbiorcy. W grach, w których historia stanowi istotę, czas trwania ma ogromne znaczenie, tymczasem "Get Even" zdradza podobne mankamenty jak tytuł innego rodzimego studia - "Layers of Fear": za dużo wątków i powtarzalnych sekwencji mści się tu z każdą minutą, dzieląc na drobne każdy oryginalny pomysł narracyjny. Na domiar złego przestrzeń jest dość monotonna, a eksplorowanie zakamarków umysłu aż prosi się o więcej fantazji i szaleństwa. Nie można tego samego powiedzieć na szczęście o warstwie dźwiękowej, która doskonale i kreatywnie buduje napięcie. Zamiast standardowego podbicia tempa czy wysokości dźwięku przy wejściu w tryb walki czy w bardziej dramatycznych momentach gra wyposażona jest w potężny soniczny arsenał, w którym elektroniczna i instrumentalna muzyka miesza się z odgłosami otoczenia. Pojawianie się niektórych dźwięków współgra z odkrywaniem kolejnych tajemnic - to, co wydaje się przez większość czasu odgłosem zamykanych w przeciągu drzwi, okazuje się później tykaniem zegara, a sekwencje muzyki smyczkowej mają finalnie osobiste wytłumaczenie w przeszłości bohatera. Świetne pomyślany rytm, który wyznacza często oddech zmęczonej, pobudzonej lub przestraszonej postaci jest dodatkowo wzmacniany w zależności od odległości od ważnego punktu w przestrzeni i rytmicznie wspiera linię melodyczną. Przez większość czasu zastanawiałam się, dlaczego tak rzadko korzysta się z podobnych rozwiązań w grach głównego nurtu, które do znudzenia karmią nas dwoma, góra trzema stanami audio - walka, eksploracja, dialog.
The Farm 51
Paradoksalnie, choć w "Get Even" cały czas poddawani jesteśmy kognitywistycznym eksperymentom, najsłabszym elementem okazuje się sama manipulacja. Nasze relacje z tajemniczym przewodnikiem, nazywającym siebie po prostu „Red", od początku naznaczone są skrajna nieufnością i świadomością, że wszystko jest iluzją. Ten dystans, nieprzełamany ani razu odrobiną zaufania, podkopuje immersję tak silnie, że moment wyrwania nam dywanu spod nóg z pewnością nie zrobi nawet w połowie takiego wrażenia jak zakończenie choćby "Szóstego zmysłu". Na zdziwienie i głębszą refleksję jak w "Bioshocku" też nie ma co liczyć. "Get Even" to tytuł, który z jednej strony wie, jak obejść swoje mankamenty, a z drugiej - zbyt często stosuje dywersję wobec samego siebie. Doceniam dojrzały, niespieszny sposób opowiadania, który wymaga sporo interpretacyjnego wysiłku od gracza, z drugiej nie potrafię wybaczyć braku stylistycznego umiaru. Finalny twist zbyt łatwo psuje pokusa twórców do moralizowania - przegadany, doprowadzony do emocjonalnej ściany punkt kulminacyjny niweczy enigmatyczną opowieść, zostawiając nas z poczuciem, że ostatecznie cel nie był wart zachodu.
Absolwentka filozofii i polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim. Laureatka III miejsca w konkursie im. Krzysztofa Mętraka dla młodych krytyków filmowych (2011). Pisze o filmach do portali... przejdź do profilu